czwartek, 28 stycznia 2016

Ludzie mi szkodzą

„Nie wiem, kto cię ma… ale niech wie, że ma wszystko”
~Sebastian Wasikowski



Czy wiesz, jakie to uczucie: stać nad przepaścią? Kiedy twoje buty wystają poza krawędź i tylko milimetry dzielą cię od pustki, z której nie ma ratunku. Patrzysz przed siebie i widzisz wszechobecny horyzont. Nie spoglądasz w dół, bo wiesz, że wtedy byś zrezygnował – stchórzył, odszedł, poddał się. A potem skaczesz i nie ma już odwrotu.

Wiesz, jak to jest?

Opowiem ci. 

Najpierw brakuje ci tchu, serce zamiera – dosłownie. Ten stan trwa przez jakąś sekundę, nie więcej. Zaraz potem odczuwasz strach, łzy napływają ci do oczu, ponieważ nie możesz oderwać wzroku od zbliżającej się wciąż ziemi. Bliżej, szybciej i wciąż bliżej. W tym wszystkim jesteś jeszcze w stanie pomyśleć: „Co ja najlepszego zrobiłem?”. Przyciskasz ramiona do klatki piersiowej, chcesz się skulić, żeby poczuć chociażby namiastkę bezpieczeństwa. 

(W końcu kiedy się boisz, szukasz ucieczki, schronienia. Ramion, w których mógłbyś się schować, koca, pod który wstępu nie mają nawet stwory spod łóżka. W sytuacji, gdy jesteś w obcym miejscu, sam, pozostają ci tylko własne ramiona.)

Ale nie możesz tego zrobić, ponieważ obiecałeś, że nie ulękniesz się śmierci, Przy okazji zmiana ciśnienia wraz z wysokością rozsadza ci głowę i gałki oczne, w każdym razie twój mózg i ciało odbierają to w ten sposób. I zaczynasz myśleć, że zaraz naprawdę umrzesz. 

Wtedy lina znów ciągnie cię w górę. 

(I nagle wiesz, że nigdy nie mógłbyś popełnić samobójstwa.)


– Generalnie stwierdziłam, że ludzie mi szkodzą, ale ja im również, więc czemu by się nie zabawić? – powiedziałam któregoś razu. 

Siedzieliśmy nad jeziorem, ja piłam trzecie piwo, ty piąte i wszystko było w porządku. Lekko podchmieleni tkaliśmy ze słów zdania, one z kolei tworzyły historie, naprędce wymyślane w naszych głowach. Pamiętasz to jeszcze? Czy teraz z kimś innym snujesz opowieści o smokach?

– W sensie? – spytałeś. Pomost był stary, drewno spróchniałe, ale wciąż doskonale wytrzymałe. 

– Mam wielu znajomych, ale żadnych przyjaciół – odpowiedziałam. – Nikt ze mną nie wytrzymuje, bo wkurza ich moja bezpośredniość. A ja się po prostu bawię. Ranię ich słowami otoczonymi miękką poszewką z żartów, bo uważam to za świetną zabawę. 

– Nie. – Patrzyłeś na taflę jeziora, niezmąconą nawet podmuchem wiatru, całkowicie gładką o drugiej w nocy. – Pytałem dlaczego ludzie ci szkodzą?

Zbiłeś mnie wtedy z pantałyku, jak cholera. Zawsze trafiałeś w punkt, zawsze. Przez dobrą minutę nie potrafiłam znaleźć słów, język nagle wysechł mi na wiór i kolejne łyki piwa nie dawały ukojenia. 

– Ponieważ też mnie ranią słowami – raczej mruknęłam, niż powiedziałam na głos. – Ponieważ zawsze ranili mnie czynami i nie rozumieją, że właśnie przez nich jestem, kim jestem. 

– Czyli kim?

– Przepaścią. 


Nie zrozumiałeś, wiedziałam, że nie, chociaż całkiem nieźle wychodziła ci gra aktorska. Przez chwilę nawet uwierzyłam, wiesz? Zobaczyłam w twoich oczach zrozumienie i współczucie. Chciałam, żeby te emocje były szczere. Modliłam się do czarnych źrenic, które rozszerzały się i kurczyły, kiedy wypowiedziałam te słowa. 


– Dobrze, że chociaż we mnie masz kumpla.

– Nie traktuję cię jak kumpla, ale jako mężczyznę. Mojego mężczyznę. 


Skok na bungee, czy wyznanie miłości – to jedno i to samo. Naprawdę: jedno i to samo. Jeśli mi nie wierzysz, przeprowadź eksperyment. Powiedz „Kocham Cię” swojemu jedynemu przyjacielowi i czekaj aż roztrzaska ci serce. Bacznie obserwuj reakcje organizmu. Przeczytaj jeszcze raz tekst z początku i przekonaj się, czy wiesz, co znaczy stać nad przepaścią. 


– Ale ja nie jestem twoim mężczyzną, Lidka. 

I skoczyłeś. Do wody, przy okazji ciągnąc mnie za sobą. 


(Co teraz z tego mam? Zalane płuca. Skok w przepaść. Samotność. 

Brakuje już tylko podciętych żył.)

12 komentarzy:

  1. "Powiedz 'Kocham Cię', swwojemu jedynemu przyjacielowi".... oj tak, to jest naprostrzy sposób do roztrzaskanego serca. Nie sądzisz Chustii, że ludzie mają w sobie sporo masochizmu? Wiemy, że będzie bolało, a i tak sami prosimy się o złamane serce... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie mają w sobie mnóstwo masochizmu. Szczególnie pisarze! XD

      Usuń
    2. Autodestrukcja leży w naszej naturze xD

      Usuń
  2. DLATEGO KURWA NIE SKOCZĘ NA BUGNEE.
    Chociaż nie. Skoro mój facet, z którym jestem od dwóch lat, był moim przyjacielem przez przeszło siedem poprzednich... I jakoś to przetrwałam, choć łatwo nie było; choć musiałam się naprawdę wiele natrudzić...
    To może i skok przeżyję?

    Ach, też nie. Bo kiedyś zrobiłam coś podobnego, dużo wcześniej, a następnie oberwałam headshotem w postaci słów "zawsze jesteś taka zabawna".
    Wciąż jednak uważam się za odważną, skoro się przełamałam i zrobiłam to po raz drugi.

    Nie ważne, tekst jak zawsze zabójczy. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skok na bungee to było jedno z najbardziej przerażających przeżyć w moim życiu, ale nie żałuję go. Uważam, że każdy powinien skoczyć raz w życiu! Serio! To takie totalne przełamanie swoich barier, strachu... Super uczucie, ale tylko na jeden raz :P

      Pozdrów swojego menaa XDD

      Usuń
  3. Dlaczego ja nie wiedziałam, że Ty tak rysujesz?!
    (Gdybym o tym wiedziała w życiu konia nie dostałabyś tego „dodatku” do kartki świątecznej! xD)
    Jeśli chodzi o samą treść to…… bajka! Bardzo emocjonalny i refleksyjny tekst. Trafiłaś w sedno z tą przepaścią. Bardzo wymowna metafora, z którą się identyfikuję.
    „– Generalnie stwierdziłam, że ludzie mi szkodzą, ale ja im również, więc czemu by się nie zabawić? – powiedziałam któregoś razu.” – w końcu najlepszą obroną jest atak ;)
    „Skok na bungee, czy wyznanie miłości – to jedno i to samo. Naprawdę: jedno i to samo. Jeśli mi nie wierzysz, przeprowadź eksperyment. Powiedz „Kocham Cię” swojemu jedynemu przyjacielowi i czekaj aż roztrzaska ci serce.” -> Myślę, że każde działanie, podjęcie wyzwania, przełamanie się ( i np. zabranie głosu w większej grupie (nie)znanych osób), „odsłonięcie” jest dla nas takim skokiem na bungee.
    Twój opis jest adekwatny. W takiej chwili tętno przyspiesza, zmysły się wyostrzają, zaczyna brakować tlenu, do tego stopnia, że na moment serce się zatrzymuje. W głowie pojawia się pytanie „dlaczego to zrobiłem/łam?”, „co mnie podkusiło?” Zalewają nas wątpliwości, strach (przed krytyką, konsekwencjami)…
    Kurczymy się w sobie. Tak jak napisałaś szukając bezpieczeństwa we własnych ramionach, ale także dlatego, że w tamtej chwili chcemy stać się niewidzialni. Chcemy zniknąć sprzed tego audytorium, schować się przed problemami… Ucieczka to jeden z odruchów obronnych, który stosujemy najczęściej.
    Niestety…
    Ostatni uczelniany wyjazd nauczył mnie, żeby próbować. Podejmować ryzyko, bo nie ważne co zrobimy (pozostaniemy bierni czy jednak zadziałamy), ludzie i tak nas osądzą. Dlatego…
    Skocz.
    Obij kolana.
    Zedrzyj skórę z łokci.
    Przełam się.
    Przekonaj się:
    na czym stoisz,
    że żyjesz,
    że możesz/ że potrafisz,
    że jesteś (o)sobą (czyt. Masz swoje zdanie, wartości itp.)
    Czasami odkryjesz, że na dole są ludzie, którzy gotowi są Cię złapać, którzy dostrzegają w Tobie coś wyjątkowego.

    Będzie ciężko (nie mówię, że nie), ale jeśli nie spróbujesz nie przekonasz się ile jesteś wart, co potrafisz, kogo masz obok siebie, na kogo możesz liczyć, czego pragniesz, za co jesteś gotów/owa walczyć.
    „Co teraz z tego mam? Zalane płuca. Skok w przepaść. Samotność.” – Masz doświadczenie, masz świadomość, że walczysz o to, czego pragniesz, że jesteś wolna/y i możesz ruszać dalej. Kiedyś to docenisz. Minie trochę czasu, ale w końcu nabierzesz powietrza w płuca. Choćby po to, żeby utrzeć nosa tym, którzy nie wierzyli, że dasz radę. Pokażesz im środkowy palec i osiągniesz sukces o jakim oni będą mogli tylko pomarzyć.
    W końcu „dopóki walczysz jesteś zwycięzcą” św. Augustyn ;)

    Pozdrawiam
    Just me

    Ps.: Nadal zazdroszczę Ci skoku na bungee! też bym chciała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A proszę Cię, te usta narysowałam na szybko, wpisałam w google "usta rysunek", czy jakoś tak, i przerysowałam patrząc :P To nawet nie jest trudne, serio! A Twój aniołek to arcydzieło ♥

      Skok na bungee rzeczywiście można odnieść do wielu rzeczy. Chodzi o ryzyko - o to, że możesz coś stracić. W skoku niby ryzykujesz życie... niby, bo jako studentka politechniki, która miała taki przedmiot jak "wytrzymałość materiałów", raczej nie martwiłam się o urwaną linę. Ale strach był, specyficzny rodzaj strachu. Takie przeżycia z całą pewnością nas wzbogacają w doświadczenie i nowe pokłady odwagi. Tu się różni od wyznania miłości - dostajesz ból i strach przed kolejnym wyznaniem w przyszłości. Chociaż... co ja tam wiem o miłości, nic! XD

      Dum, dum... Idę w końcu skrobać do Ciebie maila :P
      Buziaki :*

      Usuń
  4. Tekst, tak samo jak pozostałe, potwornie prawdziwy i przygnębiający. Podziwiam Cię, że potrafisz pisać tak, by czytelnik poczuł wszystkie emocje.
    Każdy czasem jest odrzucany. Trzeba to tylko zaakceptować. Wmawiać sobie usilnie, że kochasz Go tylko jak brata. Że jest dla Ciebie wszystkim, bo był przy Tobie w trudnych chwilach. Że jesteś zazdrosna o Jego dziewczynę, a swoją przyjaciółkę (dziewczyna najlepszego przyjaciela = przyjaciółka, bo jakże by inaczej?), tylko o czas spędzany razem, co zresztą jest częścią prawdy. Liczyć, że nikt nie będzie specjalnie dociekliwy. Mieć nadzieję, że zapomni o tym wyznaniu. Lub przynajmniej nie poruszy tego tematu przez najbliższe... no, dajmy na to 200 lat. Iść przed siebie i znaleźć kogoś, kto stanie się liną, na której zawiśniesz tuż nad ziemią. Po której wciągniesz się na jakąś skalną półkę i będziesz mogła udawać, że to właśnie jest szczyt, z którego skoczyłaś. I, pod wpływem czasu, to miejsce faktycznie stanie się szczytem, najwyższym istniejącym. Bo chociaż miłość "jest wieczna jak trawa", nikt nie powiedział, że trzeba przywiązywać się do jednej osoby.
    Skoku na bungee zazdroszczę niesamowicie. Zamierzam zrobić to w 18 urodziny, ale pewnie stchórzę :(
    Nie przedłużam, tylko jeszcze przypominam, że wiele osób (w tym ja) czeka na rozdział na "When life leaves us blind, love keeps us kind".
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Mar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cześć! :D

      Miło mi widzieć, że tego bloga czyta ktoś więcej, niż tylko moje blogowe kumpele :P O Troublesome Love pamiętam, naprawdę! Niedługo powinien pojawić się tam rozdział, zostały mi już tylko dwie cholernie ważne sceny do napisania, nie chcę ich zepsuć. :)

      Widzę, że tekst trafił w Twoją sytuację życiową (a przynajmniej tak to odebrałam). Przykro mi i wysyłam Tobie ciepły uścisk pod postacią słów ♥ Czytanie to świetna terapia, może pomyślę nad napisaniem kolejnego tekstu w tonie "friendzone", może podświadomie przekażę rady, których nie potrafię wyrazić w sposób prosty. Niestety miłość bez wzajemności zawsze jest ciężkim doświadczeniem... Ale kiedyś trzeba ruszyć dalej. Tak jak napisałaś: "Iść przed siebie i znaleźć kogoś, kto stanie się liną, na której zawiśniesz tuż nad ziemią. Po której wciągniesz się na jakąś skalną półkę i będziesz mogła udawać, że to właśnie jest szczyt, z którego skoczyłaś."
      Może brutalnie to zabrzmi, ale udawanie to pierwszy krok do ruszenia dalej. Czasem, niestety, nie pozostaje nam nic innego, jak grać...

      Buziaki, pa :*
      Chustii

      Usuń
  5. Przez chwilę naprawdę myślałam, że dziewczyna chce popełnić samobójstwo. Skok z wysokości to dla mnie coś makabrycznie przerażającego, gdyż cierpię na lęk wysokości, ale paradoksalnie fascynują mnie ludzie, którzy są zdolni do takich rzeczy. Czytało mi się bardzo miło i przyjemnie; tym krótkim opowiadankiem znacznie poprawiałaś mi humor xD Podoba mi się styl i cała treść historii, taka łatwa, a zarazem wnikiwa. Pozdrawiam i życzę dużo weny na kolejne opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Opowiadania" XDDD Bardziej nazwałabym to krótkimi tekstami o wszystkim i o niczym.

      Nie boję się wysokości, nawet mnie fascynuje i zrobiłabym chyba każdą szaloną rzecz na wysokości - marzy mi się skok ze spadochronem albo lot paralotnią. Bungee mam już za sobą i choć wysokość była super, ten widok i w ogóle, to jednak to szarpnięcie liny było okropne. I rosnące ciśnienie we łbie!

      Miło mi, że przyjemnie się Tobie czytało!

      Pozdrawiam, buziaki :)

      Usuń
  6. "– Ale ja nie jestem twoim mężczyzną, Lidka." - I jak zwykle bańka mydlana pękła, zostawiając ze sobą smutek i szok. "Jest dobrze tak, jak jest", "Zostańmy przyjaciółmi, nie zmieniajmy tego", "Jesteś dla mnie jak siostra" bla bla bla, bla bla bla... W sumie zawsze z koleżankami śmiałam się z tego typu tekstów, powiedzonek, które występują prawie w każdym filmie, serialu czy książce. Tyle tylko, że nie miałam bladego pojęcia jak ogromną moc mają właśnie te, wydawałoby się błahe słowa. "(Co teraz z tego mam? Zalane płuca. Skok w przepaść. Samotność.

    Brakuje już tylko podciętych żył.)" Idealnie odzwierciedliłaś te uczucia. Nie byłabym w stanie tego lepiej sprecyzować. To potrafi wyrwać serce i rzucić z nim o ścianę.
    Kolejny genialny tekst, w którym zatopiłam się po uszy, dosłownie :3 Chyba wezmę słuchawki i pójdę na spacer, uwielbiam kiedy coś wprowadza mnie w ten refleksyjny nastrój. Jesteś genialna, Chustii, naprawdę!
    I zazdroszczę odwagi skoku! XD ja jak wchodzę na drabinę i patrzę w dół to dostaję zawrotów głowy i krzyczę żeby mnie ściągnęli XD Więc ogromny szacun :3

    OdpowiedzUsuń